0
imovane 31 grudnia 2013 20:43
Opiszę dla Was moją podróż do Nowej Zelandii. Moi poprzednicy przedstawili swoje piękne relacje z wieloma zdjęciami, na pewno im nie dorównam, dlatego ja przedstawię moją wyprawę bardzo praktycznie. Może moje wskazówki komuś się przydadzą. Jestem uzależniony od dostępu do internetu, ale postaram się pisać na bieżąco.
WSTĘP
Data: 30.12.2013 do 21.01.2014
Miejsce: Krakòw - Barcelona - Londyn - Hong Kong - Nowa Zelandia - Sydney - Londyn - Kraków.
Osoby: Mąż i żona ( Żona i mąż)Z Krakowa wylatujemy liniami Airberlin z przesiadką w Berlinie. Zdziwiło mnie, że pojedynczy bagaż nie może mieć więcej niż 23 kg. Spakowani byliśmy w walizkę męską 27 kg i damską 13 kg, więc na wstępie musiałem się przepakować. Lot małym samolotem Dash8. Do jedzenia mała bułeczka lekko czerstwa plus napoje. Po godzinie z kawałeczkiem jesteśmy już w Berlinie. Lotnisko Tegel widać że ma już swój wiek. Z internetem nie udało mi się połączyć. Drugi lot do Barcelony airbusem 320, samolot pełny, dawali napoje i kanapkę. Lądujemy przy terminalu T1. Internet słabiutki, co chwilę rozłącza.
Nocleg mamy zarezerwowany w Residencia Agora. Wsiadamy do autobusu 46, jedziemy do Pl Espanya, stamtąd metrem do stacji Mundet, nastepnie 200 metrów i jesteśmy już w naszym hotelu. Oczywiście używamy karty T-10, stąd koszt przejazdu to tylko 1 euro. Bilet jednorazowy kosztuje 2 euro. Będąc w Barcelonie polecam używanie tej karty. Za 10 euro macie 10 przejazdów z dowolnymi przesiadkami, jedynym ograniczeniem jest czas przejazdu, który nie może być dłuższy niż godzina i 15 minut. Z jednej karty może korzystać dowolna liczba osób, po prostu każda osoba musi skasować tą samą kartę.Hotelem, a właściwie hostelem jesteśmy bardzo mile zaskoczeni. Pokoje czyste, nowe, z łazienką. Śniadania bardzo dobre w cenie. Wifi gratis. Rano wyruszamy metrem do Sagrada Familia. W tym roku wyjątkowo dużo rusztowań. Ładne zdjęcia można zrobić z placu Gaudí za jeziorkiem. Następnie idziemy uliczką do Casa Mila. Po drodze po prawej stronie znajdziecie bardzo tani market Eroski, coś jak nasza biedronka. Z Casa Mila po 5 minutach spaceru jesteśmy przy naszym ulubionym Casa Battlo. Stamtąd już 10 minut do Ramblas. Na samym początku po prawej stronie duży Carrefour, warto się w nim zaopatrzyć. Oczywiście na Ramblas tłumy. Stamtąd metrem wracamy do hotelu.
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!Witam wszystkich w 2014 roku jedząc pyszne śniadanko w residencia agora Barcelona. Za 2 noclegi zapłaciłem 85 euro z kuponem zniżkowym hotels.com. Kiedyś nocowałem Ibis Villecans, ale tutaj dużo lepiej.
Piękne słońce. Dzisiaj lecimy do Londynu, rozpoczynając naszą podróż docelową. Takie bilety sprzedawał British Airways za dobrą cenę, wylot z Londynu bez Barcelony kosztował 2x więcej.
P.S.
Wiele linii pozwala brać bagaż do 32 kg, byle w sumie się zgadzało.Londyn powitał nas turbulencjami i deszczem. Podroż do centrum z Gatwick sprawna z udziałem easybus i metra. Lecąc do Londynu polecam korzystanie z taniego transportu z lotnisk przez easybus. Bilety od 2 funtów im wczesniej tym taniej, trzeba czuwac kiedy wrzucają pulę nowych biletów. Na metro uzywajcie Oyster card. Wiem,że dla tych co dużo podróżują to banał, ale może pomoże to początkującym. Nocleg zalatwiony Trawelodge Bethnal Green, polecam, nowiutki, w 2 strefie, 100 m od metra, pokój z łazienką TV, czajnikiem, kawą i herbatą, zapłaciłem 32 funty, bez śniadania i netu niestety. Na śniadanie w znajdujacym się tuż obok Sainsbury kupiliśmy meal deal - pyszna kanapka (duży wybór), napój 500 ml np.cola i snack za 3 funty - polecam w UK. A teraz siedzimy na Heathrow, zaraz lot do Hongkongu, a ograniczenie neta do 45 min, więc się spieszę. I jeszcze to pisanie na tablecie...
P.S. Za bilet zapłaciłem 5500 zł za 2 osoby.Do Hongkongu lecimy airbusem A380 linii BA, wygląda jak nowy, 10 miejsc w rzędzie, 2 poziomy. Jedzenie normalne, 2 posiłki ciepłe. Jak cicho pracują silniki! Samolot pełny. Dużo wyjących dzieci. Każdy fotel z ekranem i nowoczesnym systemem rozrywki. Nawet czat jest (hihi), można klikać z całym samolotem.
Do Hongkongu dolatujmy po 11 godzinach, w tym ponad 20 min. krążenia nad lotniskiem. Miało być 7 h na miejscu, zrobiło się niecałe 6. Plan: 1. Skyline 2. Rejs stateczkiem po porcie 3. Wyjazd na Victoria Peak. Lotnisko wielkie, transfer kolejką do wyjścia, sprawna odprawa imigracyjną, ale czasu mało. Z lotniska pojechaliśmy kolejką airport express, jedzie 24 min. do centrum, bilet kosztuje 100 HK$, jeśli wracasz tego samego dnia to powrót gratis. Wsiedliśmy na stacji Kowloon, stamtąd bezpłatny shuttle bus K2, należy wysiąść przy hotelu Marco Polo, z ulicy Canton w prawo i już jest cudowny widok na drapacze chmur HK. Akurat się ściemniało, są ławeczki, siedzieliśmy grubo ponad godzinę patrząc na pojawiające się oświetlenie. Warto było poczekać, bez porównania z widokiem za dnia. Obok jest terminal Star Ferry - godzinne rejsy wycieczkowe, polecane, ale czas był napięty, więc odpuściłem. Ulica Canton pełna pięknych, luksusowych, markowych sklepów. Powrót shuttle, train, odprawa ok.15 min. Na lotnisku darmowe stanowiska z netem, wifi beznadziejne. I juz czeka Airbus A340 Cathay Pacific, więc jesteśmy już jedną nogą w NZ...

P.S. zdjęcia wstawię jeśli będzie dobry net, albo po powrocie do kraju. Te słowa piszę off line w samolocie.Lot do Auckland trwa ponad 10 h, 9200 km, samolot wgodny , więcej miejsca niż w BA. I wczesnym popołudniem wreszcie lądujemy. Dokładna kontra celna, wszędzie chodzą celnicy z psami szukającymi mięsa. Można przewieźć wszystkie produkty sypkie, słodycze, alkohol max 3 butelki na osobę, max 1250 ml każda. Zabronione wszystko co zawiera mięso, owoce, warzywa, woda chyba tez. Zabieramy z lotniska gazetki (dzięki Aluap za radę), są w nich kupony zniżkowe, które się przydadzą. Internet dobry 30 min na lotnisku. Stamtąd idziemy do hotelu Ibis Budget Airport. Można zabrać wózek lotniskowy na bagaż do samego hotelu. Dla leniwych można podjechać autobusem 380 w kierunku Onehunga za 1 nzd lub shuttle bus za 5 nzd. Hotel spoko, czysty, łazienka, tuż obok duży sklep spożywczy Countdown, wiele fasfoodów, polecam sushi. Piękna pogoda. Czas na odpoczynek i adaptację, 12 h różnicy czasu do Polski.
2 dnia wybieramy się do centrum Auckland. Jedziemy autobusem 380 do Onehunga (przystanek obok hotelu), stamtąd pociąg One do centrum dworzec Britomart. W sumie bilety 3.40 plus 4.50 w jedną stronę. Dla rozrzutnych z lotniska jest autobus lotniskowy za 16 nzd. Z portu stateczkiem plyniemy na wyspę Rangitoto, tam spacer na górę skąd jest ładny widok na okolice Auckland. Potem spacer po centrum miasta - żadna rewelacja. Wieczorem cd aklimatyzacji, jutro rano lot na wyspę południową...Lecimy liniami Jetstar, taki nasz Ryanair, tylko lepszy. Nie robią problemu z bagażem, niektórzy wnosili nawet 2 sztuki. Lądowanie w Christchurch, stamtąd autobusem linii 3 po kamperka. Bilet 8 nzd,ale po wyjściu z lotniska za jakieś 100 m przez parking już 3.50, co nam doradził pewien kiwi. Wypożyczyliśmy mini kampera z camper village, stary Nissan, ale jechało się super. Z tyłu miejsce dla 2 osób do spania długości ok 2 m, nie jest to Hilton, ale spało się spoko. Pełne wyposażenie biwakowe. Za 15 dni zapłaciłem 600 nzd. Automat. Palił 6l/100km. Tylko czemu oni jeżdżą niewłaściwą strona drogi...
Pierwszego dnia dojechaliśmy do Mt. Cook Village, na końcu nocleg na DOC. Piękna sceniczna droga wzdłuż jeziora Pukaki, które świeci w słońcu swoim niespotykanie lazurowym kolorem, a w tle góry. Super.
Następnego dnia jedziemy do Queenstown, gdzie mamy zarezerwowane 2 noclegi w Bungi Backpacers. Też piękna droga dolinami gór wzdłuż jeziora . Nasz Bungi okazał się niezwykle przyjaznym miejscem, dostaliśmy domek w ogrodzie, wyposażenie bardzo dobre, lokalizacja blisko centrum, więc po 15 min. zarezerwowaliśmy trzecią noc, co okazało się bardzo dobrą decyzją. 64 nzd za noc, w tym pyszna wieczorna zupka gratis.Przypomina alpejskie miasteczko, otoczone górami, nad wielkim jeziorem. Urocze. Drugiego dnia mamy już wykupioną wycieczkę do Milford Sound, autobus spod Bungi o 8.25. W sumie to ok 600 km w obie strony, więc zupelnie nie opłaca się tam jechać autem, meczarnia dla kierowcy. Jedziemy z Jucy Cruise, 119 nzd autobus plus rejs. Piękne widoki po drodze, autobus zatrzymywał się w ciekawych miejscach. Rejs z pięknej słonecznej pogodzie. powrót po 21-szej. Wycieczka super, polecam, choć fiordy norweskie ładniejsze, ale sama droga, widoki niezapomniane.
Następny dzień to spacer do portu, po mieście i wyjazd gondolką na górę wraz ze zjazdem lugiem, to coś w rodzaju rowerka. Przemiły dzień. Szkoda będzie jutro wyjeżdżać...Rano jeszcze spacer po Queenstown, a potem wyjazd do Wanaki, ciekawą drogą przez góry - 20 km za Q. skręca się w lewo. Po ponad godzinie jestesmy na miejscu na Outlet Lake Holidaypark. Cudnie położony nad samym jeziorem, w tle góry, dużo przestrzeni. Pogoda piękna. Wieczorem spacer wzdłuż rzeki koło kampingu - bardzo polecam. Następnego dnia bijemy się z myślami, czynie zostać w tym raju drugi dzień, ale postanawiamy jechać dalej, co okazalo ie błędem. Zahaczamy o Puzzlig World w Wanace - strata czasu. Potem juz droga w kier. Christchurch, znowu piękne jeziora w okolicach Mt Cook, potem droga krajobrazowa - nie wiem skąd ta nazwa i nocleg dziki 200 km od Christchurch.
Ps Zdjęcia po powrocie.Nocowaliśmy ok 150 km od Ch. na dziko, bez żadnych problemów. Potem jazda do czekającego już Point Break Backpacers, w New Brighton,10 km od Ch. Nieciekawa okolica, plaża beznadziejna, obskurny hotel, trzeba było zostać na poludniu i jechać prosto na lotnisko, niż próbować zwiedzać okolice Ch. Nastepnego dnia zdajemy kamperka i autobusem 3 jedziemy na lotnisko, skąd lecimy Jetstarem do Auckland rozpocząć zwiedzanie wyspy północnej.Po przylocie wsiadamy do autobusu 380 i już po 10 minutach odbierany kampera. Kierunek Rotorua, około 230 km. Mamy zarezerwowane dwie noce w Grand Hotelu w centrum miasta. Hilton to to nie jest, ale za 50 $ za noc, pokój dwuosobowy z łazienką było warto. Następnego dnia jedziemy do parku Wai-O-Tapu, który znajduje się ponad 30 minut drogi samochodem za miastem. Trzeba być na 10.15 bo wtedy rozpoczyna się pokaz słynnego gejzera. Sam gejzer wielkiego wrażenia nie robi, można go sobie odpuścić. Sam park piękny, wart zobaczenia. Wstęp 32,5 NZD, trzeba przeznaczyć 2-3 h. Popołudniu jedziemy zobaczyć jezioro Taupo. Wielka przestrzeń, woda nic więcej, ale nie zagłębialiśmy się, gdyż wieczór chcemy spędzić w parku miejskim Rotorua. Park bardzo ładny, warty zobaczenia i za free. Samo miasteczko dość senne, po 18.00 opustoszałe. Nie mieliśmy sprecyzowanych planów na dalszy pobyt, ale spotkani walijczycy polecili nam północ wyspy, wiec następnego dnia kierunek Paihia...Sama podróż to 500 km na północ przez Auckland, zajmuje około 6 h. Tuż za Auckland na autostradzie 1 jest płatny tunel. Trzeba mieć 2,60 NZD wyłącznie w monetach. Opłatę kupuje się na stacji benzynowej tuż przed tunelem. Można go ominąć, co robiła większość miejscowych - są drogowskazy. Paihia to małe miasteczko pięknie położone u wrót Bay of Islands. Nocujemy w holiday parku, koło sklepu Countdown, 15 NZD za osobę za noc. Dość mały ale czysty. Prysznic 2NZD za 4 minuty (tu już przegięli), ale jest blisko do portu, a jutro o 9 rejs. W samym centrum miejscowości parkingi są płatne, ale za pierwszym zakrętem w kierunku północnym przy plaży, około 3 minuty pieszo od portu są parkingi za free, tam też zostawiamy naszego kampera wyruszając w rejs. A z nieba żar...
Bilety na rejs kupiliśmy w porcie. Dość drogi, 98 NZD za osobę, trwa 4 godziny. Można podziwiać malownicze wyspy, urocze stada delfinów. Nie żałujemy. A po rejsie kierunek północ...Mamy do pokonania około 100 km malowniczą drogą nr 10 wzdłuż morza. Warto tamtędy pojechać. Naszym celem jest holiday park w Ahipara położony przy początku Ninety Mile Beach. Jutro pojedziemy tam na wycieczkę. Sam holiday park wypasiony, 20 nzd za osobę, dobry internet za darmo. Co ważne - stamtąd zabierze nas jutro autobus "na koniec" Nowej Zelandii. Wieczorem jeszcze spacer nad morze... Wyjazd z kempingu o 8.30. Wybraliśmy firmę Sand Safari, gdyż tylko ona zabierała turystów z naszego kempingu. Koszt 55 NZD za osobę. Bilet można kupić na kempingu. Do wyboru jest druga firma Harrisons, mają trochę nowsze autobusy, ale wyjazd tylko z miejscowości Kaitaia. Plan wycieczki ten sam, cena 50 NZD. Sama wycieczka super, z przystankiem na lody (warto!), do końca Cape Reinga, gdzie łączy się morze Tasmańskie z Południowym Pacyfikiem. Powrót z postojem na lunch (w cenie), ale już nie drogą asfaltową, a po plaży. Robi wrażenie. Nie da się tam wjechać osobówką. Dodatkową atrakcją był zjazd z około 20 metrowej wydmy na desce przypominającej snowboard (w cenie). Powrót na kemping około godz 17.00. Super dzień...Postanowiliśmy wracając do Auckland zatrzymać się jeszcze na 1 dzień nad malowniczym wybrzeżem Bay od Islands. Wybraliśmy Hihi Holiday Park i to był błąd, bardzo ubogi, plaża beznadziejna i 22 nzd za osobę. Straszne zdzierstwo. Trzeba było zostać w Ahipara, warunki nieporównwalne. Więc szybko stamtąd ucieklismy, a dzień spędzilismy w uroczej Paihia. Wieczorem droga do Auckland, nocleg w Newton Lodge już czekał. Pokoik malutki, ale 15 min do portu, wyposażenie dobre, 64 nzd za dwójkę, dobry NET free. Jeszcze spacer po Queen Street do portu wypić ciderka. Ładne sklepy, dużo lumpów i azjatów na ulicy. Miasto nowoczesne, piękny skyline, ale nie pasujące do NZ, raczej jak w USA. No i następnego dnia lot do Sydney Quantasem...
P.S. koło campingu w Ahipara był w miarę łagodny wjazd na 90 m.beach, osobowki wjeżdża!y czasem pchane przez rodzinę, ale to nie był tez odcinek wzdłuż Cape Reinga.Lecimy liniami australijskimi Quantas, jedzenie super, a tuż przed lądowaniem lody - tego jeszcze nie było. Z lotniska po godzinie jadąc metrem do stacji Kings Cross za 17 au$ pp (drogo) jesteśmy już w Macleay Lodge, centrum Sydney, pokój duży, dobrze wyposażony, gorąco, jest wiatrak, nie ma AC, ale za 58 au$ trudno mieć wymagania. Rano (czas 2 h do tyłu) wychodzimy na spacer po Sydney, przez ogród botaniczny, po 30 min. jesteśmy pod operą. Rejs na Manly za 15 au$ pp return, trwa 30 min, ładne widoki, warto, następnie przejażdżka autobusem 555 free po centrum z przystankiem na sushi, w końcu wejście na most portowy podziwiać skyline Sydney. Warto przejść na drugą stronę mostu i skierować się do nadbrzeża - najlepsze view na operę i skyline. I jeszcze był sklep z napojami po drodze...
Powrót metrem, szybki, sprawna odprawa. Właśnie rozpoczął się boarding do Londynu przez Singapur wiec idziemy...
P.S. W Hihi 22 nzd za osobę za nocleg na kampingu (nie warto), plaże gratis.Z Sydney lecimy liniami British Airways, jedzenie dobre, obsługa słaba, na 7 h lotu przez ponad 4 h napis zapiąć pasy, toalety pozamykane, niektórzy pasażerowie nie mogli wyrzymać, głupia sytuacja, a turbulencje były mikro. Prosili obsługę o otworzenie toalety, a oni że nie. Przesiadka w Singapurze, 2 h na lotnisku, net free. Drugi lot trwa prawie 13 h, ponad 11 tys.km. Miałem wykupiony lot do Barcelony, ale pani w Sydney nie robiła żadnego problemu z nadaniem bagażu do Londynu i dała boarding pass też tylko do Londynu, wiec ostatni lot do Barcelony sobie darujemy. A z Londynu wracamy do Kraka ryanem - taniej i szybciej.W czasie mojej wyprawy nie miałem zamiaru biegać z wywieszonym jęzorem i zaliczać wszystkiego co opisują w przewodnikach. Wolałem zobaczyć mniej, ale na spokojnie. Chciałem też trochę odpocząć. Przejechałem w sumie prawie 3 tys. km. Przeżyłem awarię aparatu Nikona żony, kilka dni później padł obiektyw od nexa, więc resztę zdjęć zrobiłem teleobiektwem, awarię maszynki do golenia (częściowo zreanimowałem) i spalenie twarzy przez słońce czasie pikniku w parku w Queenstown (a wydawało się ze lekko świeci).
Co warto zobaczyć (oczywiście na podstawie mojej podróży):
Mt.Cook i jeziora wokół, Queenstown plus wyjazd gondolą, Milford Sound, Wanaka, Rotorua z atrakcjami, Bay od Islands, Far North. To piękny kraj, w skrócie można go określić jako natura, spokój, przestrzeń. Piękny kraj.
Czy warto tam jechać. Ja osobiście nie żałuję, ale... Teraz wszyscy rzucą się na mnie, ale biorąc pod uwagę odległość i koszty uważam że nie koniecznie, chyba że już ktoś widział inne kraje, a tam jeszcze nie był. Podobne miejsca zobaczycie bliżej, góry w Europie, fiordy w Norwegii, morze na Karaibach lub w Azji, tereny wulkaniczne na Lanzarote lub na Islandii. Chociaż w Nowej Zelandii macie wszystko w jednym miejscu. Wybór należy do Was...
Dziękuję forum fly4free za namiary do kupna tanich biletów, a Aluap za cenne rady.
P.S1. całkowity koszt całej wyprawy wyniósł... policzę i wpisze
P.S2.100 nzd to jak u nas 100 zł więc zależy na co ma wystarczyć. Na lotnisku wypłacaj w bankomacie jeśli musisz, a wymieniaj na Queenstreet w jednym z wielu kantorów. Są autobusy z lotniska do centrum, pisałem o tym. Au$ nie funkcjonują, możesz wymienić.

Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

aluap 2 stycznia 2014 06:07 Odpowiedz
Czekam z niecierpliwością na wiadomość jaką trasę w NZ wybrałeś, jakie miejsca odwiedzisz. Zazdroszczę NZ letnią porą :)
mazurek 2 stycznia 2014 08:47 Odpowiedz
Zazdroszczę Nowej Zelandii w ogóle :) też jestem ciekaw trasy.Jaki był koszt lotów? O ile to nie tajemnica :)
gixera 2 stycznia 2014 16:46 Odpowiedz
Imovane, pisz jak najwiecej, za tydzien ruszam ta sama trasa ;)
aluap 4 stycznia 2014 15:09 Odpowiedz
U mnie cenowo podobnie 550 eur/osobę, BCN-Londyn-Sydney-Auckland powrót przez Hong Kong, robiłam trasę we wrześniu, przegapiłam promocję na lato w NZ
andi 13 stycznia 2014 09:31 Odpowiedz
Fotki, fotki i jeszcze raz fotki
aluap 13 stycznia 2014 17:37 Odpowiedz
Też nocowałam w Bungi Backpackers - fajny:) Nadal mają ogłoszenia o bezpłatnych posiłkach ( pożywniejszych niż zupka) na mieście dla zgłodniałych backpacersów?? Zazdroszczę Mt. Cook Village. Szerokiej drogi i cudownych widoków!
bolekr 18 stycznia 2014 11:05 Odpowiedz
Nie chciałbym specjalnie mieszać ale jeździłem tydzień temu po tej plaży osobówką. Nie przejechaliśmy jej całej ale jedynie kilka kilometrów. Fun jest niesamowity szczególnie gdy wjedzie się w wodę. Oczywiście są miejsca w których trzeba uważać aby się nie zakopać więc polecam przejazd ale raczej doświadczonym kierowcom.Na pewno na całej długości plaży będą miejsca których osobówka nie pokona. Dlatego my jechaliśmy kilka kilometrów tam i wróciliśmy się tą samą drogą gdy jazda nam się trochę znudziła. http://b.ranowicz.pl/Galeria/2014%20Nowa%20Zelandia/index.html#DSC_0342.jpgPrzy okazji pozdrawiamy z wyspy południowej. Cenne rady niewątpliwie wykorzystamy.
stonka 19 stycznia 2014 06:06 Odpowiedz
imovane napisał:Wybraliśmy Hihi Holiday Park i to był błąd, bardzo ubogi, plaża beznadziejna i 22 nzd za osobę. 22nzd za hotel czy za wejscie na plaze? wszystkie plaze sa tam platne?
imovane 21 stycznia 2014 08:17 Odpowiedz
1. Skąd wziąć nzd? Obecny kurs to ok 2.65 zł. Najgorszym pomysłem jest wymiana na lotnisku, bo słaby kurs, za 1 euro na lotnisku dostaniesz max 1.45 nzd. Uwaga na commision, fee, wtedy jest jeszcze gorzej. Najlepiej zapytać ile dostaniesz za 100 euro i jest konkret. Zwłaszcza, że wyświetlają kursy we buy at które niewiele mówią, oczywiście im niższa kwota tym lepszy kurs wymiany waluty na nzd. Najgorzej zdzierają automaty do wymiany - dla zabawy wymienilem u nich 10 USD i dostałem 7 nzd hihi. W kantorach u Azjatów można było dostać 1.55-1.60 nzd za euro. Miałem 2 karty mbanku visa classic do rachunku w euro i MasterCard do rachunku w zł. Obie bez problemu działały. Zarówno kupujac w sklepie jak i wyplacając z bankomatu za 1 euro wychodzioło ok 1.55-1.58 nzd, nieco lepiej kartą do rachunku euro. Ja płaciłem głównie kartą, a wymieniłem w kantorze 300 euro żeby mieć jakieś nzd. Czasem piszą, że tylko gotówką, czasem biorą opłatę kilka dolarów za płatność kartą, raz mi płatność kartą nie wiem dlaczego nie przeszła. To wszystko bardzo rzadko, ale trzeba być na to przygotowanym- generalnie karta doskonale się sprawdziła.2. Benzyna była po 2.03 -2.35 nzd za litr, najczęściej ok. 2.20, najtańsza w okolicy Wangarei. Stacje są dość rzadkie więc trzeba uważać. Kupony zniżkowe po zakupach w supermarketach 4-10 c za litr.3. Zakupy w sklepie. Najtańsza jest sieć Pack'n'Save, również Countdown (tych sklepów jest dużo). Ceny jak w Polsce ale w nzd, więc wszystko 2.5-3 x droższe. Wszędzie fastfoody. 4. Woda. Kranówka jest zdatna do picia więc oni nie kupują wody w butelkach. Ja piłem kranówkę i nic mi nie było. 5. Rabaty. Jest dość dużo kuponów zniżkowych w gazetkach, folderach, szczególnie z lotniska, warto skorzystać. Działają.6. Alkohol - bardzo drogi, piwo najtańsze ok. 2 nzd za 330 ml. 7. Mapy itp. Wszędzie jest mnóstwo map, folderów itd, ze szczegółowymi informacjami, również spis holiday parków, moteli, z tego typu informacją nie ma najmniejszych problemów.8. Internet. Bezpłatny słabiutki, niby jest centrach miast, koło i-sitów, ale ciężko się zalogować. W hotelach, holiday parkach, lotniskach ok.9. Drogi. Szybkie, puste z wyjątkiem dużych miast, mało ograniczeń prędkości. W okolicach górskich ograniczeniem są zakręty. Wszyscy, nawet ciężarówki jadą 100. Widziałem kilka razy patrole zatrzymujące auta, być może za prędość. Jeździ się bezpiecznie tylko po niewłaściwej stronie drogi. 10. Micro kampervan. Ja miałem Nissana ad. Auto spoko, w cenie osobówki. Przespałem w nim w sumie może z 5-6 nocy. Ale spało się wygodnie. No i łóżko jedzie z tobą. Jak pozyczalem auto chcieli mi wcisnąć pełne ubezpieczenie za 19 nzd dziennie, wtedy twój udział własny to ok 350 nzd. Szkoda mi było tych 300 nzd za 15 dni, więc miałem darmowe ubepiecznie z udziałem własnym 3000 nzd, tyle zablokowali mi na karcie (w transakcjach telefonicznych trzeba mieć ustawiony taki limit dzienny transakcji, bo inaczej blokada nie przejdzie i musisz płacić pełne ubezpieczenie).Widzialem wiele ogłoszeń najczęściej w hostelach albo w parkujących na ulicy autach z kartkami o sprzedaży aut używanych, ceny od 1000 nzd, duże, pożądne koło 3000 nzd, przy dłuższym pobycie kupno i potem sprzedaż może być dobrą alternatywą.11. Holiday parki - trzeba czytać ceny i opinie. Zwykle dobrze wyposażone, ale czasem hostele lub backpackers niewiele droższe, a jednak wygodniejsze. W nich jest też zaplecze kuchenne.12. Pogoda. Ja byłem w lecie, może ze 2 dni przelotne padało, poza tym piękne słońce. Temperatura w dzień ok 23 st. w nocy 10-15, chłodnej na wyspie południowej. Słońce bardzo ostre, konieczne używanie wysokiego filtra. I to co najbardziej dokuczało to silne, chłodne wiatry, w słońcu było gorąco, a w cieniu zimno.13. Jako nawigacji używałem Igo w komórce, spisała się znakomicie. Jako map używałem Mapswithme na androidzie, free, doskonałe i oczywiście off-line. Wersja pro za kilka zł pozwala przeszukiwać i łatwiej zasysać mapy. Polecam.
stonka 21 stycznia 2014 09:48 Odpowiedz
ile wydales NZD w gotowce przez caly swoj wyjazd? 100 wystarczy na 7dni?z lotniska do miasta jezdza jakies pociagi-da sie kupic bilet karta?duzo jest kantorow w auckland? czy jest jaks szansa ze akceptuja platnosci w australijskich dolarach?
stonka 22 stycznia 2014 09:28 Odpowiedz
Przez 2dni bede jezdzil/chodzil po Auckland a pozostale 5dni pobujam sie autem. Domyslam sie ze za komunikacje miejska musze zaplacic gotowka ale generalnie chce wszedzie placic karta, stad pytanie ile Ty wydales gotowki na drobnostki/duperele w NZ (calkowity koszt wyjazdu mnie interesuje duzo mniej)
imovane 25 stycznia 2014 12:49 Odpowiedz
Wstawiłem obiecane zdjęcia. W sumie wykonałem 700 zdjęć plus kilkanaście filmów Nexem. Ale najważniejsze co się zobaczy, bo tego Ci nikt nie zabierze...
washington 1 lutego 2014 12:58 Odpowiedz
Fajna "telegraficzna" relacja ;) Może bez poetyckich opisów ale na pewno jeśli ktoś będzie samemu planował taką wycieczkę to będzie łatwiej znaleźć wszelkie informacjeps nie wstawiłeś w końcu całkowitych kosztów ;)
rwronas 1 lutego 2014 13:20 Odpowiedz
Rewelacyjna relacja bez lania wody, bardzo duzo praktycznych informacji ktorych jeszcze nie wiedzialem. Sam poluje na Australie i Nowa Zelandie i relacje wrzucam do ulubionych :-) Beda bilety to sie zacznie planowanie na calego :-)Wysłane z mojego GT-I9300
imovane 2 lutego 2014 15:58 Odpowiedz
W sumie cała (liczyłem wszystko) wyprawa w okresie 30.12.2013 - 21.01.2014, 2 osoby kosztowała 16.500 zł. W tym:płatności kartą na miejscu: 1100 europobrane z bankomatu 400 nzdwymiana w kantorze 300 euro.Reszta to wcześniejsze płatności w kraju, robione kartą złotówkową, a więc bilety lotnicze, hotele i wycieczka milford sound.Płaciłem gotówką tam, gdzie chcieli dopłaty do płacenia kartą np. za camperka chcieli dopłaty 3%, to wyciągnąłem nzd. Miliony różnicy to nie są, ale zawsze coś.Generalnie karta, trochę warto wymienić żeby mieć jakąś gotówkę.P.S. Dziękuję za miłe słowa komentarza. Jest to relacja "praktycznie", więc inny charakter niż te, gdzie królują zdjęcia, a takie już mamy.
mashacra 2 lutego 2014 18:14 Odpowiedz
Wielkie dzięki za relację, bardzo praktyczna, przez co trochę sucha, ale z takim nastawieniem czytałem. Nie wiem czy to sposób prowadzenia narracji, pod koniec, nie znając ceny, miałem podobne odczucia czy na prawdę było warto "tyle się tłuc". Masz głos na NIE dla tych co chcą Cię zlinczować. ;) Nowa Zelandia, na TAK, ale w kolejce za jakiś czas.